Drużyna Bartka na Festiwalu Biegowym w krynicy – relacja Radka.
Opublikowane: poniedziałek, 9 września, 2013
Wczoraj był piękny dzień. Mimo, że pobudka mało (dla mnie) weekendowa. Ale wyjątkowo bez marudzenia. 6.15 i basta, na równe nogi. Bez kawy, ale ze śniadaniem. Kawę zrekompensowały emocje, które odczuwałem już wczoraj po południu, po pracy. Życiowa dziesiątka, życiowa dziesiątka… Festiwal biegowy w Krynicy. No właśnie… oby fastiwal . Na ziemię wcześniej sprowadziło mnie bardzo prozaiczne zdarzenie z poprzedniej niedzieli, o 6.48, kiedy zostałem wezwany do wypadku drogowego. Rozespany zbiegałem po schodach. Za szybko. W efekcie runąłem poślizgnąwszy się na gładkich płytkach, a po upadku zjechałem sobie na dół, aż do legowiska kota który w przerażeniu wytrzeszczał swe żółte małe ślepia. Rozorany prawy łokieć i bulwa na prawej ręce, limo na lewej. Ale na rękach się nie biega za to plecy…uch. Okręciłem się upadając, żeby uchronić kręgosłup. Udało się, ale stłukłem mięśnie. Obolały zwlekałem w przedstartowym wybieganiem dwa dni. Dłużej niż do wtorku się nie dało, więc pełen obaw pobiegłem- jak na mnie przyzwoicie. Potem 4 dni przerwy, dla świeżości. To przyniosło swój skutek, bo we czwartek mnie nosiło, żeby biegać.
Dziś w Krynicy co druga napotkana osoba miała na sobie biegowe buty. Fantastycznie! Wszyscy w uciesze, bez buty. Skromni, ale dumnie wyprostowani. Klasa.
Dla Bartka biegło nas trzech. Podczas rozgrzewki spotkaliśmy się z Państwem z Hike.pl którzy wypatrzyli Bartkowe koszulki: piąteczka, foteczka. No i start. Stanęło 2000 osób (jak podał spiker). Nie biegłem nigdy w tak licznym biegu. Chyba jak na maratonie Ale jak stanąć? Pytam ludzi wkoło jakie życiówki, a oni „45”, „48”. No to ja się cofam, nie będę przeszkadzał.
Strzeliło i przód poszedł, wśród nas rozbrzmiały oklaski, buzie się uśmiechnęły. „wylewa się ze „start line” ścieśniona piechota, kolorową kolumną bo biegać ochota” Trema poszła w las, a my w trasę. „teraz tylko ja i dycha. Tak, i niech dycha zdycha, a nie ja” – dodałem otuchy sam sobie i truchtam. Do linii startu przemieszczałem się 1,36! Po jej minięciu chciało sie biec, zachęcał dodatkowo pochył terenu, ale trudno biec taranując truchtajcych z przodu… No i zaczęło się lawirowanie. Na chodnik, do osi jezdni, z zatrzymaniem rąk, bokiem… Pierwszy km rozgrzewkowo- 5,57-inaczej nie umiałem.
Drużyna Bartka 😉 |
Kurde! Wszystko się udało 52.36 official, wg endo 51.32 (wedle gps trasa miała ponad 100 metrów więcej niż deklarowana długość, poza tym zygzakowanie moje nieszczęsne). Wynik skromny, ale mam progres. Będę w tym roku biegał ćwiartkę poniżej 50. Ślubuję, chce mi się, warto. Superkoszulka pomaga. Bartek!!! wujek wybiegał Ci pierwszą stówkę . Będzie więcej.
Czekamy przebierając nogami na Sądecką Dychę, no i na tę Kielecką! Biegnę, żeby Bartek mógł biegać!
P.S. Dziękuję Darkowi Cieśla z Raciborza. To ważne, że są na świecie empatyczni ludzie.
Komentarze