Bycie ojcem jest cholernie męskie, czyli kilka zdań o ojcostwie.

Opublikowane: piątek, 13 marca, 2015 Autor: Damian Orzechowski
Już niedługo zmieniam kategorię wiekową na M30. Dużo to czy mało, to oczywiście zależy od punktu widzenia. Mnie te lata upłynęły bardzo szybko. Ostatnie dni to czas, w którym sporo mojej uwagi poświęciłem na analizę dość ważnego tematu – męskości w dzisiejszych czasach, roli faceta w rodzinie, w związku, a przede wszystkim o roli ojca.

Nie ukrywam, że do napisania tego tekstu, sprowokował mnie wpis przeczytany na blogu Mikemery dotyczący męskości właśnie – bardzo dobry wpis, pod którym ja się podpisuję. A pod czym tak chętnie zostawiam swoje nazwisko? Czym dla mnie jest męskość? O tym poniżej.

Jeżeli ktoś z moich bliskich lub dalszych znajomych, patrzy na mnie przez pryzmat stereotypowej męskości, no to cóż…ekhhm, wypadam dość blado. Nie znam się na samochodach (części, które sam potrafię wymienić mogę policzyć na palcach jednej ręki), piłkę nożną chociaż lubię, oglądam od wielkiego dzwonu, a obsługę wiertarki opanowałem stosunkowo niedawno. Jeszcze kurde uroda „chłopca z bojsbendu” – jak to określa mój bardzo dobry kolega, zarost jak u czternastolatka – no, nie ma się czym chwalić, ogólnie.
Z tych „męskich” rzeczy to chyba tylko piwo lubię, ale to najczęściej po mocnym treningu…
No i jak tu być męskim?! Powiem tak: jest źle. Bardzo źle.
Po pierwsze sprzątam. Odkurzam, myję gary, czyszczę kibel. Po drugie gotuję, czasami nawet nieźle. Po trzecie, choć nie lubię – prasuję (przed chwilą skończyłem prasować stertę ciuchów, o zgrozo!). Jeszcze dzieckiem się potrafię zająć. Jest fatalnie. 
No ale czemu to robię? Muszę? Siedzę pod pantoflem?
Po pierwsze – ponieważ potrafię, a ręce mi z du…nie wyrosły.
Po drugie – bo chcę. Chcę i mogę.
Po trzecie – bo czuję się współodpowiedzialny. 
Współodpowiedzialny, to słowo klucz. Decydując się na związek – czy to partnerski, czy małżeński, czy jakikolwiek inny, bierzemy odpowiedzialność za tę drugą osobę i za to co razem stworzymy. Więc pięć lat temu, poznając Karolinę chciałem być za nią opowiedziany i brać odpowiedzialność za nasz związek. Związek oparty na partnerstwie. Ideał? A skąd! Do ideału to nam daleko, ale jakoś dajemy radę, a im dłużej ze sobą jesteśmy tym jakoś tak łatwiej.

No ok, ale miało być o ojcostwie, więc przechodzę do meritum. Otóż dla mnie, jak mogliście już wywnioskować, męskość = odpowiedzialność, a nie ma nic bardziej odpowiedzialnego od bycia ojcem! Możecie wierzyć lub nie, mimo tych moich mało męskich postępków i zainteresowań, od ponad trzech lat czuję się cholernie męski! Nie chodzi w ogóle o naszą akcję dla Bartka, to „tylko” wynik odpowiedzialności, którą za Niego wziąłem/wzięliśmy. Chodzi o możliwość wychowywania dziecka, o to, że jest z nami, że mogę Go uczyć, przekazać mu coś od siebie, dzielić się z Nim tym co mam.

„Jesteście świetnymi rodzicami, a ty jesteś wspaniałym ojcem”
„Bartek, ma super ojca”
„twój syn ma szczęście, że ma ciebie”

Czasami takie zdania słyszę/słyszymy lub czytam w komentarzach. To oczywiście bardzo miłe i bardzo podnosi na duchu, ale prawda jest taka, że większość zna tylko urywki z naszego życia, mały wycinek naszej rodziny. Obraz idealnego ojca, cudownej matki i super rodziny, choć wspaniały, niestety nie jest prawdziwy. Jest tylko wyobrażeniem opartym na tych fragmentach, które wam pokazujemy. A ja? No cóż idealnym ojcem nie jestem. Przykłady? Jest ich mnóstwo, a zna je każdy rodzić – kończąca się cierpliwość, kiedy Bartek zamiast jeść śniadanie wszczyna dyskusje, kiedy podnoszę głos podczas gdy Ten trzylatek ostentacyjnie ignoruje moje słowa, znacie to? Gdy Mały miał ospę, a ja siedziałem z Nim w domu przez półtora tygodnia, na hasło „tata, bawimy się w samochody co mówią” chciałem uciec z domu! On chciał się bawić milion razy dziennie w samochody co mówią!

Przykładów moich błędów jest dużo więcej oczywiście. Ok, mam pewną przewagę – moje wykształcenie i wykonywana praca. Jako „zawodowy wychowawca” być może, mam trochę więcej świadomości i opanowaną teorię, tylko wiecie jak to jest między teorią a praktyką.

Ale, żeby nie roztaczać negatywnych wibracji wokół ojcostwa i rodzicielstwa w ogóle, chcę podkreślić, że narodziny Bartka to najlepsza „rzecz” jaka mogła mi się przydarzyć w życiu! Nie zamieniłbym żadnej chwili, żadnej sytuacji, która miała miejsce przez ostatnie trzy i pół roku. Ojcostwo dopełniło mnie jako mężczyznę, ojcostwo jest bardzo męskie, ale i cholernie odpowiedzialne.
Bycie ojcem, możliwość codziennej obserwacji własnego dziecka, spędzanie z nim czasu, rozmowy, odpowiadanie na setki dziwnych i abstrakcyjnych pytań. Śmiech, zabawa, radość. Lęk gdy coś się dzieje, strach o Jego zdrowie i przyszłość. To uczucia i emocje, które tworzą coś tak niebywałego, coś tak ulotnego, a jednocześnie namacalnego, coś czego możesz doświadczyć patrząc na usypiające dziecko, na Jego uśmiech, na Jego płacz, coś, co gdy raz się przytrafi, prawdopodobnie już się nie powtórzy.

Tak sobie myślę, że bycie ojcem, to nie dążenie do ideału, bo czym on jest? Kto może to określić?
Jest takie powiedzenie, że dzieci najpierw rodziców kochają, później osądzają, żeby na końcu wybaczyć i pokochać na nowo. Więc staram się, żeby Bartek miał jak najmniej do wybaczenia, ale dużo do KOCHANIA. To w jego oczach mam być najlepszym, a przynajmniej zrobić wszystko, żeby tak o mnie myślał.

Moja męskość, bycie ojcem, mężem, odbija się w oczach moich bliskich. To jest najlepsze zwierciadło, najdoskonalszy wyznacznik i drogowskaz męskości. Można uważać się za męskiego a być zwyczajnym dupkiem, można spłodzić syna, ale w jego oczach nigdy nie być ojcem.
Męskość każdy rozumie po swojemu, jedni lubią samochody, inni motory, a jeszcze inni browar, kanapę i mecz w TV.
Ja czuję się mężczyzną nawet gdy trzymam w ręku domestos i czyszczę kibel, dlaczego? Bo nic nie zmieni faktu, że jestem ojcem, a poziom mojej odpowiedzialności za syna, za rodzinę, warunkuje moje męstwo.

5 Komentarzy 2701 Odwiedzin

Zobacz również

Komentarze

  • Fido83 pisze:

    Zazdroszczę Ci tego ojcostwa, na prawdę (ale tak w pozytywnym sensie).
    Co do reszty tych jak to określiłeś "zainteresowań" to nie widzę w tym nic niemęskiego, że człowiek sam potrafi koszulę wyprasować, obiad ugotować, czy nastawić pralkę. Przynajmniej ja się tego nie wstydzę.
    Mężczyzna, który z jakiegoś powodu zostaje sam w domu i chodzi przez 3 dni w tych samych ubraniach (bo inne trzeba by uprasować, a poza tym jeszcze nie śmierdzą), zajada się samymi fast-foodami (bo ne potraf nawet zupy odgrzać) jest zwyczajnie żałosny. Poważnie, znam takich ludzi i poziom ich tzw męskości jest zwyczajnie żenujący.

  • Ja niestety tez znam takich, czasami ciężko patrzeć jak męczą swoich bliskich.

  • Anonimowy pisze:

    "Można uważać się za męskiego a być zwyczajnym dupkiem, można spłodzić syna, ale w jego oczach nigdy nie być ojcem. ". Sorry, ale męskość to zarówno cechy pozytywne jak i jak najbardziej negatywne. Tak samo jak u kobiet. To, że się mówi, że to typowa baba, to dlatego że posiada zalety i wady tego, że jest kobietą. Tacy już jesteśmy i kropka. I o ile u kobiet nadal widać mnóstwo cech (pozytywnych i negatywnych) kobiecych, to u mężczyzn ewidentnie jest zanik cech męskich (i tych pozytywnych i tych negatywnych). Idzie to w tym kierunku, że coraz większe baby z nas, taka prawda. Zakupoholizm coraz częściej mężczyźni, branża kosmetyków męskich notuje rekordowe wzrosty, branża odzieżowa to samo. Część facetów zaczęło nawet nosić torebki. "Nie ma nic bardziej odpowiedzialnego od bycia ojcem". – Tu się też nie zgadzam, facet nie może z wielu powodów być nadmiernie odpowiedzialny. Gdyby był to Krzysztof Kolumb by został w domu z żoną i zajął się dziećmi i praniem, to nic by nie odkrył, bo byłby przecież osobą odpowiedzialną za rodzinę. Moja matka jest odpowiedzialną osobą, ojciec zdecydowanie mniej. Gdybym był wychowywany tylko przez osobę odpowiedzialną, to sam pewnie byłbym taki i 100% niesamowitych, cudownych momentów jakie mnie już spotkały w życiu były właśnie wtedy gdy nie byłem do końca odpowiedzialny. Mam wrażenie, że połowa mężczyzn już straciła swoją tożsamość płciową i dlatego teraz coraz głośniej jest o Gender. Życie w taki partnerski sposób, że robimy to samo doprowadzi też do coraz większej ilości związków homosexualnych, bo różnica między kobietą, a mężczyzną się zaciera. Nasi ojcowie byli 1000 razy bardziej męscy, niż obecni młodzi tatusiowie. I źle nam było z tego powodu będąc dziećmi? Mi nie, jestem wdzięczny ojcu, że zachowywał się jak facet razem z tego wadami i zaletami, bo jakoś tak jest, że nie wspominasz z dzieciństwa jak bawiłeś się grzecznie z mamą, tylko jak robiłeś coś z ojcem(np niebezpieczne majsterkowanie, zawsze sobie coś uciąłem, zniszczyłem, miałem 8 lat i już jeździłem samochodem, mnóstwo "głupich", nieodpowiedzialnych, niebezpiecznych sytuacji dla dziecka), gdyby wychowywał mnie tata, który robi to samo w domu co mama, zamiast w tym czasie wykonywać w domu lub poza domem obowiązki, które wykonywali zwykle mężczyźni dla rodziny, to moje dziecińśtwo byłoby 10 razy mniej fajne. Ja tego nie rozumiem dlaczego teraz się oczekuje, żeby facet się zachowywał jak baba, przecież od kobiet sie nie oczekuje, żeby była bardziej męska i wykonywała coraz więcej czynności, którzy wykonują faceci. Czy ktoś oczekuje, żeby kobieta w swoim aucie sama wymieniała filtr oleju, filtr powietrza i ma pretensje o to do niej, że tego sama nie zrobiła? Czy ktoś oczekuje, że kobieta sama zetnie drzewo i potnie drzewo do kominka? Czy jak trzeba przenieść 80 kilogramowy worek czegoś tam, to mówisz swojej kobiecie, żeby się tym zajęła, albo żeby położyła płytki w łazience? W końcu jesteśmy partnerami przecież. Czy jak się przebije opona w aucie, to karzesz jej wymieniać samemu? Chcesz być męski zachowuj się jak mężczyzna, jedziesz jej pomóc i sam to robisz. Prac w domu jest wystarczająco dużo dla każdej płci. Zamiast jechać do Ikei, to zrób samemu półkę w pokoju. Jak dziecko się naogląda rodziców, którzy zamiast wypełniać role przyporządkowane do danej płci(coś ciężkiego łatwiej przenieść facetowi, większa kreatywność u mężczyzn, większa skłonność do podejmowania ryzyka u mężczyzn, lepszy węch u kobiet, itp itd) będzie miało 2 partnerów, którzy się zajmują tym samym, to będzie miało samo problem ze zdefiniowaniem swojej płci. Ojciec przekazuje pewne zachowaniu dzieciom, matka nieco inne i to jest najzdrowsze, bo ma pewien kontrast. Chłopczyk będzie bardziej utożsamiał się z tatą, dziewczyna z mamą.

  • Anonimowy pisze:

    Znam kilku mężczyzn, którzy się wychowywali bez ojców i naprawdę bliżej im charakterem do kobiety, przez co są odbierani jako osoby delikatnie mówiąc specyficzne. Jak dacie kobiecie na obrazkach facetów w różnych rolach, to nie wybiorą ładnie ubranego, z włosami na gelu, tatuażem, kolczykami w uchu, kremem na twarzy, uśmiechniętego, myjącego naczynia faceta. Wybiorą fotkę wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyzny, bez tatuaży i kolczyków, może z lekkim zarostem, z poważną miną, ubranego bynajmniej nie według najnowszych trendów mody. Taka prawda. Partnerstwo i męstwo to po prostu zupełnie inne rzeczy! Zwykle Ci mężczyźni, którzy są uznawani za bardzo męskich, są uznawani za gorszych partnerów dla kobiety. Kobieta jak ma już trochę lat i chce mieć dziecko to wybiera sobie partnera, jak chce, żeby nie było nudno i odpowiedzialnie, to wybiera mężczyznę. Po prostu 2 różne typy i 2 różne zestawy wad i zalet. Kobieta powie, że to było męskie jak naprawisz jej, coś, albo a nie jak umyjesz naczynia. Przecież nie bez powodu się mówi, że facet ma wybudować dom, spłodzić syna i posadzić drzewo, a nie zrobić pranie, umyć naczynia i nadmiernie zajmować się dzieckiem. W tym tekście jest napisane, że ktoś jest dobrym partnerem po prostu i to nie ma nic wspólnego z męskością. Tak samo nie mówi się o partnerce, że jest kobieca, bo myje gary,jest dobrą, odpowiedzialną partnerką w domu. Mężczyźni nigdy nadmiernie nie zajmowali się dziećmi, dlatego też ojcostwo nie jest męskie, bo nie było nigdy z nami powiązane. Mężczyzna może co najwyżej wychować chłopca na mężczyznę, czyli nie zajmować się nim przesadnie(kiedyś dzieci bawiły się praktycznie same i było nam z tym dobrze, teraz rodzice pilnują dzieci i organizują im czas, bo dziecko samo nie umie nic zrobić), przez co takie dziecko znacznie szybciej będzie samodzielne, w porównaniu z innymi dziećmi, które mają odpowiedzialnych partnerów za tatusiów, dlatego być ojcem to wcale nie znaczy że trzeba być "cholernie odpowiedzialnym" , tak jak to napisał autor. Mój apel:1. nie mylić pojęcia bycia męskim, od bycia poprawnym partnerem, bo to zupełnie inne rzeczy 2. Nie być nadmiernie odpowiedzialnym i opiekuńczym w stosunku do dziecka, by dziecko samo mogło poznawać świat popełniając mnóstwo błędów, które to dziecko wiele nauczą. Takie dzieci nie będą miały depresji, bo w zetknięciu z wieloma problemami będą umiały sobie dobrze radzić. Naprawdę cieszę się, że byłem dzieckiem w czasach, w których ojcowie nie musieli być "cholernie odpowiedzialni". Miałem 8 lat i sam zaciągnąłem łódkę nad jezioro i dopłynąłem na jego drugi koniec kilka kilometrów dalej, miałem 12 lat jak poleciałem sam do Wielkiej Brytanii i objechałem ją od wschodu do zachodu. Teraz ludzie nawet jak dziecko już idzie do pierwszej klasy podstawówki to wiozą autem, tak jakby samo nie dało radę przejść piechotą kilka kilometrów w jedną stronę, bo to niby strasznie niebezpieczne przecież, bo jadą auta, za każdym rogiem gwałciciel itp. Przez swoją odpowiedzialność to co najwyżej do niedorozwoju umysłowego można doprowadzić swoje dziecko, bo ciągle jest pod kontrolą rodzica, więc samo nie nauczy się odpowiedzialności za siebie samego.

  • Zazwyczaj nie odpowiadam na anonimy, ale jeśli zechcesz się przedstawić, chętnie wymienię z Tobą argumenty.

  • Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne posty

0