II Kielecki Bieg Górski i Dziecko Zawodów.

Opublikowane: poniedziałek, 29 czerwca, 2015 Autor: Damian Orzechowski
Kielecki Bieg Górski, to zawody, które już chyba na stałe wpisały się do mojego kalendarza. Wymagająca trasa, piękne tereny, mnóstwo znajomych, świetna atmosfera. To oczywiście tylko duży skrót, tego co prezentuje ta impreza. 
Pierwszą edycję zawodów (ok.23km) pobiegłem na luzie, co oznaczało u mnie czas ok. 2:03. W drugiej plan był jasny – czas poniżej 1:55. Udało się, chociaż poza uzyskanym czasem, ważniejsze jest chyba doświadczenie, które zbieram. Bo w bieganiu po górach, a zwłaszcza na podbiegach…Hmmm jestem cienki jak sik węża. Przede mną ogrom pracy i większość tegorocznych startów to mam nadzieję tylko „beforek” przed kolejnym sezonem.
Niemniej jednak, „trochę” się zmęczyłem na tej trasie. Tam gdzie się dało, tempo oscylowało w okolicach 4:15-4:30, pod górę – raczej marsz niż bieg, a na zbiegach…Na zbiegach czuję się naprawdę nieźle i mimo słabej jeszcze techniki, po prostu zapieprzam w dół w podskokach 🙂
Było też trochę rywalizacji. Głównie z samym sobą, ale miałem kilka ruchomych celów. Największym był „Pan w zielonym”, no kurde! Pesel już poważny, a szedł jak dzik po krzakach! Dorwałem go dopiero na ostatnich metrach! 
Ale i tak nic pobije motywacji jaka mnie spotkała na ok.18km. Nie będę tego opisywać, zdjęcie poniżej powie wszystko!
Taki support – bezcenne!
Sam bieg myślę, że można zaliczyć do bardzo udanych. Cieszy fakt, że organizatorzy poprawili zeszłoroczne błędy – wody w tym roku chyba nikomu nie zabrakło, a i punktów było więcej chyba?
Świetną sprawą było dodanie biegów dla dzieci i medale + drobiazgi dla najmłodszych. Brawo.
Pakiet startowy też na plus, chociaż chyba wolałbym fajną koszulkę zamiast ręcznika, ale to tylko moja opinia. Ogólnie było bardzo dobrze. Niestety, organizatorzy mają trochę pecha do pomiaru czasu, w ubiegłym roku opóźnienia, teraz jakieś błędy z odczytem na mecie. Szkoda, ale to trzeba położyć na karb STS Timing.
Dziecko zawodów.
A teraz zupełnie innej beczki, chociaż może nie do końca. Opiszę Wam jak wyglądało nasze niedzielne przedpołudnie, a dodam, że to często „norma” w naszym wykonaniu.
Parę minut przed 9:00 meldujemy się na Stadionie Lekkoatletycznym. Odbiór pakietów, przywitanie się ze znajomymi, przygotowanie do biegu. Biegu dla dzieci, w którym startuje Bartek. 
Później start biegu głównego. Bartek z Karoliną jadą w las na punkt z wodą. Czekają, kibicują, podają wodę. W międzyczasie Bartek tańczy z ciotką Bednarską, bawi się z wujkiem Piotrem, Karolem i Liwką, ogólnie radocha. Na świeżym powietrzu, w lesie.
Po niespełna dwóch godzinach znowu byliśmy razem na stadionie. Bartek latał jak szalony po całym boisku (kiedyś mu naprawdę dam swój zegarek i zmierzę ilość kilometrów!), bawił się z wujkiem Chra, Joniu chciał mu zabrać batonika, bawił się z innymi dziećmi, biegał i szalał. My w tym czasie mogliśmy porozmawiać, pożartować, po prostu spotkać się grupą bliskich nam, pozytywnie zakręconych osób. Spędził tam z nami blisko sześć godzin.


Mały ma prawie cztery lata i takich niedziel, w ciągu sezonu startowego zapewniamy mu co najmniej kilkanaście. Bartek jest „Dzieckiem Zawodów”, jest z nami właściwe na wszystkich biegach, a ostatnio sam coraz częściej „startuje” w zawodach. Ma mnóstwo wujków i cioć, bawi się z dzieciakami tychże wujków i ciotek, jest aktywny i otwarty na innych. Aż czasami się martwię, bo jak mu powiedzieć, żeby nie rozmawiał z obcymi? 🙂

Ale do czego zmierzam? Uwaga, trochę banałem polecę, ale tak rzeczywiście jest. Bieganie to styl życia. Nie tylko biegaczy, ale również ich rodzin, bo bieganie nawet jednej osoby, najczęściej wciąga całe rodziny. Kto wie, może w innej, alternatywnej rzeczywistości, taką niedzielę spędzilibyśmy w jakiejś galerii? I raczej nie mam na myśli galerii sztuki.
Życie to sztuka podejmowania decyzji. Uważajcie! Decyzja o założeniu butów do biegania, może odbić się na życiu i zdrowiu Twoim i Twoich bliskich! 🙂
I na koniec:
Ja: Bartek, wiesz, że jutro jedziemy na bieg? Ty też startujesz.
Bartek: Tata, wygramy?
Ja: Jasne synu, zawsze wygrywamy!
2 Komentarzy 617 Odwiedzin

Zobacz również

Komentarze

  • drproctor pisze:

    No właśnie, zamiast na zawody zabrałbyś dziecko do galerii handlowej, coś mu kupił, gospodarkę podratował 😉

  • W sumie, można by dziecku pokazać trochę prawdziwego życia 🙂

  • Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne posty

0