IV Piątka dla Bartka

Opublikowane: wtorek, 14 czerwca, 2016 Autor: Damian Orzechowski

Jest sobotnie popołudnie. Za chwilę wychodzimy z domu, zbieramy się jak zwykle w lekkim pośpiechu, tym razem nie możemy się spóźnić.

Bartek siedzi na podłodze, zakłada buty, z lewym męczy się dłuższą chwilę.
– Synku, pomóc ci?
– Nie!
– Bartuś, nie mamy czasu, daj, pomogę ci…
– Bo to wszystko przez protezę! Chciałbym mieć normalną nogę!
– Bartuś, wiesz, że to niemożliwe…Synku, musisz mieć protezę, żeby chodzić, biegać. Wiesz, za chwilę jedziemy do Kielc, tam spotkasz się z wujkiem Jackiem, pamiętasz go? To ten od czołgowej protezy. Będzie jeszcze taka fajna dziewczyna, Danusia, ona też ma protezę, tak jak Ty. Wujek Paweł z Proteki też będzie.
Bartek odwraca głowę, chwilę wcześniej udało mu się założyć buta. Ewidentnie nie chce o tym rozmawiać. 
Jakieś dwie godziny później byliśmy już na konferencji, którą udało nam się zorganizować jako Fundacja „Nasz Maraton”.  To, co mogliśmy tam usłyszeć, zobaczyć i poczuć, na pewno długo zostanie w naszych głowach. Nie chcę się tu rozpisywać, to temat na oddzielny post, ale tego dnia poczułem ogromną satysfakcję, dumę i radość, bo to co robimy i chcemy robić naprawdę ma sens.

Po konferencji spotkaliśmy się już w naszym domu. Bartek spędził z nami zaledwie kilka minut, padał ze zmęczenia, ale mam wrażenie, że gdy patrzył na Dankę i Jacka, na to jak zdejmują swoje „nogi” i swobodnie siedzą przy stole bez protez, było mu raźniej. A może to tylko moje wyobrażenie? Pewnie sam kiedyś nam o tym powie.

„Pełnosprawni w sporcie” D.Bujok, J.Tomczak, P.Rybak i prowadzący 🙂


 
Bieg.
Dla mnie i dla kilku osób z naszego stowarzyszenia, Piątka dla Bartka zaczyna się co najmniej kilka tygodni wcześniej. Najwięcej pracy jest oczywiście przy medalach. To co każdy z uczestników dostał na mecie, na początku było ok. trzymetrowym, drewnianym kołkiem, a właściwie kołkami, które pewien znany i powszechnie lubiany leśnik, miłośnik kaszanki i szybkiego biegania, dostarczył nam do domu. Później już tylko wystarczyło je pociąć, oszlifować, wypalić, zrobić dziurki i przeciągnąć sznurek. I powtórzyć to ponad tysiąc razy. To kilka dni pracy, ale i czas naprawdę fajnych spotkań z bliskimi nam osobami. No i śmiechu jest przy tym co nie miara.

 

Chociaż to była już czwarta edycja Piątki i teoretycznie, organizacyjnie wszystko mamy opanowane i dopięte na ostatni guzik, ja co roku stresuję się i zadręczam pytaniami w stylu „czy wszystko się uda?” Bo to jednak duża impreza się zrobiła. W pierwszej edycji wystartowało ok. 360 osób, w tym roku, w samych biegach dla dzieci wzięło udział 380 maluchów. I gdyby skupiać się na liczbach, to czwarta edycja była rekordowa, w biegu głównym wystartowało 930 osób, razem z dziećmi daje to 1310 osób. Ale nie o liczny w tym biegu chodzi.

Bo w tym biegu chodzi o ludzi, o atmosferę, która się tam tworzy, o masę uśmiechów i takiej zwykłej pogody ducha. Mam wrażenie, że na te kilka godzin, zaraz po wejściu na stadion, ludzie się trochę zmieniają. Na lepsze. Nie ma marudzenia, pretensji, złości, to wszystko zostaje gdzieś za bramami stadionu. Nie jestem wyznawcą teorii, że bieganie łączy ludzi, a wszyscy biegacze to jedna rodzina – to nie jest takie proste, ale jeśli takie podejście jest możliwe, jeżeli bieganie chociaż na chwilę może ludzi do siebie zbliżać, to bieg dla Bartka na pewno tak działa.

Zatrzymałem się na chwilę na trybunach stadionu, mam  stąd niezłe pole widzenia na to co dzieje się na bieżni i murawie. Właśnie zakończyły się biegi dla dzieciaków, rodzice podnoszą swoje pociechy do góry, oglądają medale, jedzą pączki. Cieszą się. Na murawie trwa mecz piłki nożnej, boiska szkółek piłkarskich miały być dla dzieci, ale towarzystwo mocno się wymieszało i dorośli też latają za piłką. Ostatnie osoby odbierają pakiety, ludzie kręcą się po stadionie, co chwilę spotykają kogoś znajomego. W tłumie dostrzegam Martę Radka i Waleczną Hanię, obok startu widzę Kajtka z rodzicami. Oni naprawdę tu są, przyjechali taki kawał drogi! Widzę też Jacka i Danutę, oni wzbudzają spore zainteresowanie, w końcu nie codziennie widzi się biegaczy na „łyżkach”. Ludzie przyjeżdżają z całej Polski, żeby przebiec pięć kilometrów! Na boisku Bartek i Staś ganiają się jak szaleni, w duchu życzę sobie i im, żeby ich przyjaźń przetrwała długie lata. Dzieje się tyle rzeczy, atmosfera jest taka, że gdyby zamienić ją na energię, wystarczyłoby jej dla całego miasta. Mam ciarki na całym ciele, zawsze mam przed tym biegiem. Za chwilę rozgrzewka, którą poprowadzi Edyta – znamy się jeszcze z liceum , a dziś i ona pobiegnie dla mojego syna. Za kilka minut ci wszyscy ludzie pobiegną z nami dla Bartka i  to się dzieje naprawdę. Po raz drugi, w ciągu zaledwie dwóch, dni czuję dumę i satysfakcję.

Piątka dla Bartka to emocje w czystej postaci, skondensowana dawka, którą można naładować akumulatory na cały rok. Na ten jeden bieg, który właściwie jest biegowym happeningiem, ludzie naprawdę czekają, a my czekamy na tych wszystkich ludzi, którzy chcą być tego dnia z Bartkiem i z nami.

Przyjaciele!

Nasz bieg trwa grubo ponad trzydzieści minut. Nigdzie nam się nie spieszy, jak co roku obstawiamy tyły. Z resztą, Karolinę co roku, w tym samym miejscu łapie kolka, wiec nie ma sensu się szarpać, a przy okazji możemy popatrzeć na tych, którzy na co dzień raczej nie biegają, lub Piątka jest dla nich pierwszą poważną imprezą biegową. Na naszych oczach ludzie pokonują swoje słabości, przekraczają własne granice – każda edycja Piątki „wydaje” na świat nowych, zapalonych biegaczy. Wielu z tych, którzy zaczynali od naszego biegu, mają dziś na koncie kilka maratonów i setki kilometrów w nogach. Taki mały paradoks – zbierając pieniądze na normalne funkcjonowanie, normalne życie, Bartek, pośrednio wpłynął na poprawę życia co najmniej kilkunastu osób. Myślę, że w przyszłości ta świadomość da mu naprawdę dużo siły.

Czas leci bardzo szybko, ostatnie osoby wbiegają na metę, za chwilę losowanie nagród i już, koniec. Kończy się coś, czym żyliśmy przez ostatnich kilka tygodni. Za chwilę zniknie nasza brama startowa, reklamy sponsorów, balony. Posprzątamy stadion i wrócimy do swoich domów. Mogłoby się wydawać, że po takim dniu, po tylu tygodniach przygotowań i miesiącach oczekiwania na ten bieg, będziemy odczuwać ogromną pustkę gdzieś głęboko w sercu, ale tak nie jest. Ten bieg ładuje akumulatory i wypełnia pozytywną energią, daje kopa do działania i pozwala spokojnie wytrwać do następnej edycji. Tak wygląda „Piątka dla Bartka” Najlepszy Bieg na Świecie.

P.s.
Serdeczne podziękowania dla naszych sponsorów i partnerów, bez których nie udałoby się zorganizować tej imprezy. Dziękujemy!

0 Komentarzy 1219 Odwiedzin

Zobacz również

Komentarze

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne posty

0