Biegowy sukces.
Opublikowane: piątek, 10 lutego, 2017Być może znacie to uczucie, kiedy coś, co dawało wam ogromną radość, staje się tylko smutną powinnością? Może ktoś z was spotkał się z sytuacją, gdzie zamiast uśmiechu na twarzy po dobrze wykonanej pracy, pojawia się grymas zmęczenia i ogólna niechęć? Trudno uwierzyć, że coś co uwielbiasz robić, może doprowadzić cię do takiego stanu, a jednak. W pewnym momencie mojej przygody z bieganiem, tak właśnie się czułem. Dlaczego? Bo przestałem dbać o swoja pasję, pozwoliłem by wkradła się rutyna, wygórowane cele, które nie miały przełożenia na pracę nad ich realizacją, a w połączeniu z ogólnym zmęczeniem, bieganie przestało mnie cieszyć.
Potrzebny był całkowity reset. Przerwa w bieganiu i myśleniu o bieganiu. Taki tryb off na coś czym żyłem przez ostanie lata. Na początku było dziwnie, tak po prostu nie biegać. Trzeba było zagospodarować pustkę, która powstała i nie dać się zwariować. Po kilku dniach przyszedł wyczekiwany spokój, a po kilku tygodniach, zacząłem tęsknić…
To był dziwny czas, ale myślę, że wykorzystałem go najlepiej jak mogłem i dzięki temu, jeśli chodzi o bieganie, mam zupełnie spokojną głowę. Nabranie dystansu do biegania było moim największym osiągnięciem.
Co mi to daje? Co się zmieniło? Przede wszystkim, znowu, odnalazłem radość z biegania. Jestem szczęśliwy, że mam pasję, która mnie cieszy i daje mnóstwo energii. Wydaje mi się też, że znalazłem swój złoty środek jeśli chodzi o starty w zawodach, staram się zachować równowagę między bieganiem dla przyjemności, a bieganiem dla wyników i poprawiania swoich czasów. Rywalizacja z samym sobą jest dla mnie ważna, staram się być lepszy, mocniejszy i to mnie motywuje do pracy, do treningów z tą różnicą, że moje biegowe ego nie przesłania mi tego co najważniejsze. Pasji i poczucia spełnienia.
W bieganiu jest jak w życiu, każdy wybiera swoją własną drogę i każda droga, nawet ta źle wybrana, może nas czegoś nauczyć. To od nas zależy, jakie doświadczenia, będą budować nasze życie.
Komentarze